Niestety lawenda, o której pisałam tutaj, nie poradziła sobie na moim dość mocno zacienionym balkonie. Mimo, że pełna nadziei czytając na forach ogrodowych wiedziałam, że niektórym się to udaje. Teraz zmieniła miejsce i rozwija się świetnie. Ja jednak nie dając za wygraną postanowiłam dalej próbować, by nieco bardziej ożywić balkon.
Trochę zrezygnowana i z lekkim niedowierzaniem pojechałam do Obi w poszukiwaniu jakiejś roślinki, która nie wyglądałaby źle w białym koszu po lawendzie. Znalazłam, jak przeczytałam na doniczce - Euphorbie. Próbowałam w komórce wygooglować co to jest i jakich warunków potrzebuje bo w sklepie akurat żaden z pracowników nie był w zasięgu wzroku. Jednak nie bardzo mi szło i nic nie znalazłam. Spodobały mi się bardzo te białe drobne kwiatuszki. Postanowiłam zaryzykować i kupiłam w ciemno.
Dziś już wiem, że to była dobra decyzja.
Dziś już wiem, że to była dobra decyzja.
Roślina ma się dobrze, a ja rozszyfrowałam, że to Euphorbia hypericifolia czyli Wilczomlecz dziurawcolistny czasem zwany Diamentowym mrozem. Ta ostatnia nazwa najbardziej mi się podoba.
Ale jeszcze czegoś mi brakowało. Pustawo jakoś było. I wtedy pomyślała, że zawsze marzyłam o świeżych ziołach, które w każdej chwili będą pod ręką. Czas spełnić swoje kolejne marzenie. I o to jest stojak LANTLIV z Ikei, ceramiczne doniczki i sadzonki ziół z miejskiego bazarku.
Przydałyby się jeszcze tabliczki z nazwami ziół. Ostatnio pojawiły się fajne w kampanii Scandi w stylu Drescher w Westwing, pomyślę jeszcze.
A tu widok od strony naszego niewielkiego stolika. |
Wam też się podoba?
T.