Menu

wtorek, 7 sierpnia 2012

Nowe/stare nabytki

Wróciłam ze swoich wakacyjnych wędrówek i nie byłabym sobą gdybym nic z nich nie przywiozła. W tym roku rządziła ceramika nowa i stara. Najbardziej cieszę się ze starej formy do babki, którą kupiłam w przydrożnym sklepiku w Czechach i imbryka w zielone plamki przywiezionego z Bolesławca.
W formie do babki najbardziej podoba mi się to, że widoczne są na niej ślady użytkowania. Jej powierzchnia pokryta swoistą patyną, dodaje czaru, świadczy o tym, że wiernie służyła swoim dawnym gospodarzom. Teraz zajmie honorowe miejsce w mojej kuchni.
 Imbryk zauroczył mnie nie tylko wzorem dekoracji, ale i kształtem. Szczególnie spodobało mi się dodatkowe uszko przy dzióbku i mocno zaokrąglona forma pokrywki. Bardzo lubię takie pękate kształty. Może dlatego moja figura wciąż do nich dąży, hi hi hi. Do dzbanuszka dobrałam podgrzewacz. Niestety nie udało mi się kupić takiego samego wzoru co na imbryku. Zadowoliłam się natomiast małymi kropeczkami, które mają taki sam zielonkawy kolor co dekoracja imbryka. Pocieszający był również fakt, że ów podgrzewacz zakupiłam po promocyjnej cenie.
  
Wszystkie skorupkowe nabytki znalazły już swoje miejsce wśród innych, wcześniejszych kuchennych skarbów.

Ale nie tylko skorupy nabyłam. W czasie swoich wakacyjnych podróży odwiedziłam targ staroci przed Halą Stulecia we Wrocławiu. Pojechałam tam w nadziei zakupienia kolejnego krzesła do stołu w salonie. Niestety rozczarowałam się. Ceny wysokie, a wybór mebli niezbyt duży. W ramach nagrody pocieszenie kupiłam sobie niewielkie srebrne szczypce do nakładania kostek cukru. Fajnie wpasowały się do posiadanej prze mnie cukiernicy.

W Pradze nastąpił ciąg dalszy zakupowego szaleństwa. Co prawda giełdy staroci i pchle targi odbywają się w weekendy, a my z mężem podbijaliśmy czeską stolicę od niedzieli wieczorem do środy, więc wizyta na nich nie była możliwa. Nie ominęłam jednak żadnego sklepu ze starociami, który znalazł się w zasięgu mojego wzroku. Szczególnie sporo jest ich na Nowym Mieście. Ceny w nich nie były zastraszające. Wróciłam, więc do domu z kolejnymi szczypcami do kostek cukru. Tym razem urzekła mnie ich cudowna, secesyjna dekoracja. Mam więc teraz dwie pary i nie mogę się zdecydować, które są ładniejsze.
Z praskich sklepików ze starociami przywiozłam również piękne, bardzo delikatne, ażurowe rękawiczki, za które zapłaciłam tyle co za dwie gałki lodów, którymi raczyłam się na rynku staromiejskim. Marzyłam o nich już od jakiegoś czasu, gdy zobaczyłam podobne u Agnieszki w niebieskiej chacie.
 Rękawiczki podobnie jak u Agi wiszą sobie na starym mieszaku do ubrań. 

 No i szczęśliwie dotarliśmy do końca. Wystarczy już tego chwalenia się zakupami! Jestem z nich tak dumna, że musiałam je pokazać.
Kolejny raz dziękuję za odwiedziny na moim blogu i wszystkie ciepłe słowa. Każde z nich daje mi wiele radości i powoduję, że dostrzegam sens w tym co robię. 
Pozdrowienia dla Wszystkich...

3 komentarze:

  1. Uwielbiam takie stare gliniane naczynia i lampy naftowe...też mam malutką, swoją kolekcję ;)
    Pozdrawiam
    K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Alez tu ladnie u ciebie, tyle fajnych rzeczy. Uwielbiam takie rozne gliniane, ceramiczne naczynia! A te Twoje dzbany, dwojaki, formy na babe - no po prostu fantastyczne sa!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna kolekcja mis i dzbanów.... Łyżeczka mnie urzekła, jest tak piękna, że picie herbatki czy kawy nabiera innego wymiaru.

    OdpowiedzUsuń