Ostatnio pokazałam Wam jak wygląda nasze remontowe życie, ale nie tylko samymi remontami człowiek żyje. Postanowiliśmy na chwilę oderwać się od problemów oraz bałaganu i wyruszyć do Toskanii. Mieszkaliśmy na wsi w najpiękniejszej części tego regionu - Chanti i dzięki temu codziennie zachwycało nas piękno toskańskiego krajobrazu, z mnóstwem pagórków porośniętych winnicami i gajami oliwnymi, pomiędzy, którymi gdzieniegdzie wyrastały kamienne domki i smukłe cyprysy.
Takie bajeczne widoki syciły nasze oczy rankami i wieczorami, a w ciągu dnia wyruszaliśmy na dalsze wypady po to by zaznać zgiełku toskańskich miast.
Najbardziej zauroczona jestem Sieną. Miastem z mnóstwem wąskich uliczek, które co raz pną się ku górze,po to by za chwilę spadać stromo w dół.
Florencja i Piza też mają swój klimat...
Oto kilka migawek z toskańskich miasteczek:
Ponadto na co dzień mieliśmy okazję widzieć życie typowej, wielopokoleniowej, włoskiej rodziny. Ponieważ niewielkim pensjonatem, w którym mieszkaliśmy rządziła babcia, syn zajmował się
zakwaterowaniem pokoi, synowa gotowała, a w weekendy przyjeżdżała ich
córka z mężem i dziećmi pomagać obsługiwać gości w restauracyjce na
dole. Miło się na to patrzyło. A sam pensjonat prezentował się tak:
Oczywiście nie byłabym sobą gdybym z podróży nie przywiozła jakiegoś łupu. Tym razem padło na starą, ręcznie wykonaną menażkę. Udało mi się ją upolować na jarmarku, który akurat odbywał się w jednym z toskańskich miasteczek.
Co prawda jedzenia nie odważyłabym się w niej trzymać, ale np. biżuterię jak najbardziej tak.
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was ilością zdjęć, ale było tam tak pięknie, że trudno dokonać wyboru.
Pozdrawiania dla wszystkich podglądaczy.
T.