Menu

wtorek, 14 sierpnia 2012

Włochata poducha i bąbelkowa poduszeczka


Na początku chciałam podziękować za wszystkie ciepłe komentarze, które znalazły się pod ostatnim postem. Miło mi, że ktoś tu w ogóle zagląda. A jeszcze bardziej się cieszę jeśli poświęci chwilę i zostawi kilka słów. Każdy Wasz komentarz bardzo wiele znaczy dla mnie - początkującej blogerki. 
Tyle podziękowań a teraz chciałam pokazać Wam coś nowego. Zobaczcie co to. Może się Wam spodoba...
Przyszedł czas na nową poduszkę zdobiącą kanapę. Tym razem chciałam, żeby była ona duża i włochata. Wymyśliłam sobie, że będzie podobna do wełnianego dywanu, który jakiś czas temu przywieźliśmy z IKEI i od tej pory stanowi mięciutkie podłoże dla stóp zwisających z kanapy. W celu wykonania poduchy upolowałam narzutę na fotel podobną w kolorze i fakturze do dywanu i kwadratową poduszkę. Wcale nie było łatwo znaleźć odpowiednio dużą, bo większość była za mała niż sobie założyłam. Standardowy rozmiar jaśka to 40 x 40 cm, a ja wymyśliłam sobie, że ma być przynajmniej 45 x 45. Nie spodziewałam się, że może być z tym problem, a jednak. Biegałam od sklepu do sklepu by znaleźć odpowiednią i już powoli traciłam nadzieje. Bo jak była większa od 40 cm to prostokątna, a nie kwadratowa. W końcu wpadłam na pomysł, żeby poszukać w sklepach z meblami i dekoracjami wnętrzarskimi. No i znalazłam odpowiednią, i co ważne niedrogą w Black Red White. Od razu zabrałam się do szycia. I powstała sporych rozmiarów nowa włochata poduszka.

 

 
Z rozpędu zabrałam się za jeszcze jedną, ale za to mniejszą i brązową o standardowych wymiarach 40 x 40 cm. Zamawiając materiał tapicerski na kanapę przezornie zakupiłam niewielki kawałek takiej samej tkaniny tylko, że brązowej. Już wtedy miałam ambitny cel uszycia pokrowca na poduszkę. I tak materiał przeleżał cały rok w oczekiwaniu na moją wenę, która nieoczekiwanie przyszła wczoraj. Dziś za to możecie zobaczyć jej efekty. Druga poduszka została ukończona. Oto ona:


Żeby nie było banalnie i nudno, na powierzchni poduszki umieściłam bąble w różnych rozmiarach. Wycięłam kółeczka, sfastrygowałam i ściągnęłam, a do środka włożyłam resztki mięciutkiej fizeliny, w które kiedyś sprzedawca zapakował przysłany do mnie przedmiot. I tu przydała się moja natura chomika, który wszystko składuje bo zawsze może się przydać. Pewnie nie jedna z Was też to ma... 
Jak widać czasem dobrze być chomikiem.





Jak Wam się podoba efekt końcowy?

Pozdrawiam i życzę udanego wolnego dnia. Ja mimo tej  nieciekawej pogody wybieram się na grillowanie w domku za miastem. Może jutro będzie lepiej...

5 komentarzy:

  1. Bablowa poducha piekna.
    Ja mam podobna skrzynie indyjska;)))
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Intryguje mnie kochana co to jest na ścianie. Bardzo fajnie to wygląda. I żyrandol też poproszę w zbliżeniu. Nie ukrywaj go ;) W ogóle ta kanapa u Ciebie jest świetna.
    Buziaki
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już z przyjemnością odpowiadam na pytanka:
      To na ścianie to szydełkowe serwetki ufarbowane w pralce farbą Simplicol na ciemny brąz, a na środku wisi metalowy zegar. Co do żyrandola to jego zbliżenie i historia powstania są już na blogu w poście o nazwie Salon. Zapraszam do zajrzenia tutaj: http://mojewnetrzarskieja.blogspot.com/2012/06/salon.html Pozdrawiam serdecznie
      Tynka

      Usuń
  3. Bąblowa poducha bardzo fajna. Ściana i żyrandol też bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bąbelkowa poducha - rewelacja! :D

    OdpowiedzUsuń