Menu

wtorek, 26 czerwca 2012

Kwiaty, kwiatuszki, kwiateczki

Dziś znowu wybrałam się na warsztaty, tym razem z florystyki. Zajęcia prowadziła przesympatyczna, a zarazem bardzo kompetentna Pani Małgorzata Tuszyńska. Serdecznie pozdrawiam. Spotkanie zaczęło się od omówienia barw, które zostały przyporządkowane do czterech pór roku. Na warsztatach nauczyłam się przede wszystkim jak poprawnie dobierać kwiaty i zielone dodatki, a następnie układać je w spiralne kompozycje. Na koniec każda z uczestniczek i uczestnik (bo był wśród nas jeden pan) ułożyli swój własny polno-ogrodowy bukiet
Oto z czym wyszłam z zajęć. Niepozorny, ale jest:

Jak przedłużyć kwiatom życie 

Na koniec dowiedzieliśmy się od Pani Małgosi co robić, żeby dłużej cieszyć się widokiem pięknych kwiatów. To, że trzeba często zmieniać wodę wiedziałam, ale wiele inny informacji bardzo mnie zaskoczyło. Pani florystka powiedziała, że prawie wszystkie kwiaty oprócz róż i słoneczników nie lubią stać w dużej ilości wody. Aby rośliny dłużej stały w wazonie warto wsypać do niego trochę cukru, albo aspiryny. Co ciekawe kwiaty podobno lepiej zachowują świeżość, gdy w flakonie pozostanie nieznaczna ilość płynu do mycia naczyń, albo gdy wlejemy do środka kilka kropel wybielacza np. ACE. Niektóre kwiaty takie jak margerytki warto przed wstawieniem do wazonu sparzyć umieszczając łodygę we wrzątku, aż pojawią się bąbelki. Ciekawe czy to działa. Trzeba wypróbować.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Cieplutki kawowy dzbanuszek


Jakiś czas temu dostałam w spadku od koleżanki z pracy dzbanek do zaparzania kawy lub herbaty. 

 Chciałam dzbanuszkowi dodać trochę charakterku i spowodować, że dłużej będzie trzymał ciepło, postanowiłam więc otulić go w "szydełkową kołderką ". Podobnie ozdobiony dzbanek widziałam w jednym z numerów "Mojego Pięknego Domu", ale tam "kołderka" wykonana była na drutach. 
















Postanowiłam, że wykonam ją na szydełku, ponieważ robić na drutach nie potrafię. Co prawda w szydełkowaniu też nie jestem najlepsza, ale chęć wykonania dekoracji dzbanuszka zwyciężyła i z trudem przypomniałam sobie jak to było. Zakupiłam w pasmanterii amarantową włóczkę (tak żeby pasowała do kanapy) i kawałek beżowej tasiemki, no i ochoczo zabrałam się do roboty. Na wzór wybrałam sobie bardzo prosty ścieg, bo rozsądnie przeliczyłam siły na zamiary.  
To użyty przeze mnie wór, ale oczywiście każdy może wybrać inny, który mu się podoba

Robiąc "kołderkę", łańcuszkiem odmierzyłam obwód dzbanka i dalej już jakoś poszło. Wciągu jednego wieczora powstała całość. Teraz dzbaneczek ma swój niepowtarzalny charakterek i zdecydowanie dłużej można cieszyć się ciepłem nalewanej z niego kawy. Podczas mycia wystarczy rozsznurować tasiemkę i zdjąć "szydełkową kołderkę".

Polecam i Wam takie rozwiązanie.
Tymczasem życzę udanego, właśnie rozpoczętego tygodnia.



sobota, 23 czerwca 2012

Papierowe plecionki

Wczoraj spotkało mnie nowe, bardzo miłe doświadczenie, a mianowicie wybrałam się na warsztaty wyplatania koszyków z papieru. Już jakiś czas temu słyszałam o tej technice, ale nie miałam odwagi spróbować, aż do wczoraj. 
Bawiłam się świetnie! Poznałam nowe przesympatyczne panie i głównie dzięki nim bardzo miło spędziłam klika piątkowych godzin. Ponadto z zajęć jako jedyna wyszłam z gotowym koszykiem. Dumna byłam przeogromnie bo Pan prowadzący powiedział, że przede mną udało się to jeszcze tylko jednej uczestniczce, a przeprowadził już sporo podobnych warsztatów. Co prawda moje dzieło jest trochę prymitywne i mocno koślawe, ale nie mogłam oprzeć się pokusie pokazania go Wam! 

Oto mój pierwszy wyplatany twór:



Chyba połknęłam bakcyla i za jakiś czas pokaże Wam kolejne wyplatanki, a tym czasem do następnego.....
Miłego weekendu wszystkim życzę!

wtorek, 19 czerwca 2012

Zapraszam do środka... czyli słów kilka o holu



Do pokazania z pomieszczeń domowych został mi już tylko hol. Choć hol to może zbyt szumna nazwa. Chodzi po prostu o przestrzeń powstałą po połączenia ze sobą dwubiegowych schodów. Kiedyś tą klatką schodową można było przemieszczać się jeszcze niżej, ale po remoncie zostało tak:

 



W holu, aby zapobiec wrażeniu wąskiej i nieciekawej przestrzeni  użyłam dwóch kolorów tego samego wzoru tapety. Na bocznych ścianach wzdłuż schodów wiszą stare fotografie. Po jednej stronie, są to zdjęcia rodzinne mojej drugiej połówki, a po przeciwnej moje. Ramki wraz z pas partu, które wykorzystałam zakupiliśmy po okazyjnej cenie z restauracji, która zmieniała swój wystrój. Wieszanie ich dostarczyło nam sporo emocji, bo na ścianach, na których wbijaliśmy z mężem gwoździe biegnie cała masa przewodów elektrycznych.

Po połączeniu ze sobą dwóch biegów schodów, drzwi znajdowały się po ich lewej stronie, a po prawej pozostała niewielka przestrzeń, z którą trzeba było coś zrobić. W każdym przedpokoju obowiązkowe jest lustro, szafka na buty i wieszak, w związku z tym wszystko to spróbowałam umieścić na tym niewielkim fragmencie przestrzeni i udało się!


Znajomy stolarz, który wykonał całe schody, był również wykonawcą szafki na buty i kratkowanej obudowy grzejnika, który znajduje się tuż obok niej. Zrobił także wymyśloną przeze mnie skrytkę za lustrem, gdzie schowana została skrzynka z bezpiecznikami i haczyki na klucze. Jak widać skrytka składa się z drewnianej ramy, do której przymocowano na zawiasach lustro. Całość zamykana jest przy pomocy magnesu.



Obok lustra, nad szafką na buty wisi stary wieszak. Zakup z Allegro. Byłam zadowolona, bo szybko udało mi się znaleźć coś co w moim przekonaniu jest w odpowiednim kolorze, gabarytach i stylu pasującym do całości.




Na koniec zostawiłam jeszcze kinkiecik, który przez niemal 20 lat przeleżał w piwnicy przy starym mieszkaniu rodziców, gdzie obecnie mieszka moja siostra z rodzinką. Szwagier robiąc tam porządki natkną się na starą, mosiężną lampkę niegdyś wiszącą w przedpokoju mamy i taty i szczęśliwie pomyślał o mnie. Kinkiet niestety nie wyglądał za dobrze. Był cały pokryty skorodowaną warstwą metalu i brudem. Po dwóch wieczorach spędzonych na jego szorowaniu i doprowadzeniu do przyzwoitego stanu, metalowe części zostały pokryte warstwą zabezpieczającego lakieru. Wystarczyło już tylko poczekać, aż wyschnie. 

Teraz kinkiet odzyskawszy swoją dawną świetność dumnie wisi nad naszym lustrem.



piątek, 15 czerwca 2012

Fioletowe sny


Sypialnia jest ciągle w trakcje realizacji, ale najważniejsze już jest WYGODNE ŁÓŻKO!!!





I tu nie zabrakło żyrandola mojej produkcji. Zauważyłam, że wisząca osłonka SKURAR z IKEI po odwróceniu doskonale sprawdza się jako niewielki klosz. Zawsze podobały mi się klimatyczne lamy z wiankami. Postanowiłam, więc połączyć jedno i drugie. I tak oto powstał sypialniany żyrandol przypominający, jak mówią znajomi, bocianie gniazdo.




Główna konstrukcja żyrandola opiera się na metalowej obręczy, którą pomalowałam na biało. Następnie doszyłam do niej bawełniane taśmy, do których przymocowałam przewody elektryczne. Aby nie były one widoczne umieściłam je pomiędzy dwoma przyfastrygowanymi do siebie tasiemkami. W dalszej kolejności do przewodów podłączyłam obsadki do żarówek wraz przewierconymi od góry osłonkami z IKEI. Kolejny etap polegał na przymocowaniu drutem do obręczy brzozowych gałązek, wcześniej pomalowanych  na biało. Na koniec dodałam jeszcze kilka wstążek m.in. przy kostce elektrycznej i GOTOWE!!!
Przydałyby się jeszcze żarówki ledowe co by być bardziej eco.
Zastanawiam się nad takimi.
 
Mam pewne wątpliwości co do ilości witek brzozowych. Moja mama uważa ze jest ich za dużo, ale ja nie jestem o tym przekonana. A co wy o tym myślicie? Doradźcie czy nie przesadziłam z ich ilością, a może ilość jest dobra tylko lepiej by wyglądały gdybym je ściślej przymocować do obręczy, a może jest dobrze tak jak jest? 
Sam już nie wiem, pomóżcie PROSZĘ....


W sypialni jest jeszcze jedna lampa przy, której trochę pomodziłam po swojemu. A dokładnie uszyłam jej "białe ubranko". Tą srebrną, nowoczesną lampę do naszego domu wprowadziła moja druga połowa, która weszła w jej posiadanie jeszcze przed ślubem. Nie bardzo pasowała do mojej koncepcji sypialni, jednak szkoda było się jej pozbywać. Jest bardzo praktyczna, ma wyginane ramię dzięki czemu można dowolnie ustawić kąt padania światła. Wymyśliłam więc, że można ją trochę dostosować do klimatu sypialni szyjąc jej dekoracje z białego płótna. Powstała ona z długich i wąskich bawełnianych pasków materiału udekorowanych koronką. Podstawa lampy to zwykły pas materiału przewiązany białą kokardą. Przy dekoracji górnej części, w której znajduje się żarówka w pasie materiału, uszyłam tunel, przez który przewlekłam białą wstążkę. Całość zmarszczyłam by nadać jej odpowiedni kształt. Ramię lampy obwinęłam bawełnianą tasiemką. W taki sposób powstało kompletne "ubranie" dla mojej lampy.
Teraz przydałaby się jeszcze żarówka ledowa by materiał się nie nagrzewała. Taka, albo taka by pasowała.



 

Obok lampy stoi niewielki stolik, który do naszego domu przywędrował z parkingowej stróżówki. Pewnego razu odwiedziłam mojego męża podczas jego dyżuru na parkingu przy bloku jego rodziców i wtedy po raz pierwszy ją zobaczyłam. Nie wyglądała jeszcze tak jak dziś. Miała nieciekawy musztardowy kolor i mało efektowne uchwyty. Jednak mimo to podziałałam trochę w celu uzyskania tego jeszcze niepozornego mebelka. W całą akcję zaangażowałam  mojego męża i teścia no i udało się! Za ich sprawą właściciel mebla został namierzony, a on dał zgodę na jego wywózkę! W taki oto sposób szafka znalazła się w naszym domu, a ja zabrałam się do mojej debiutanckiej renowacji. Szlifowanie wierzchniej warstwy drewna w celu zmiany koloru szło mi bardzo mozolnie, ale potem poszło już z górki. Szafkę zabarwiłam woskiem do bielenia drewna Coloritu, a nieciekawe uchwyty wymieniłam na ceramiczne, które pochodzą ze spróchniałej szafki moich dziadków.

Na podobną metamorfozę czeka jeszcze druga szafka nocna, ale wszystko w swoim czasie...

Na stoliku leży serwetka mojej produkcji - haft krzyżykowy + mereżka































W sypialni na jednej ze ścian znajduje się ramka, którą otrzymałam w prezencie od mojej przyjaciółki. Ktoś z jej znajomych chciał ją wyrzucić, ale szczęśliwym trafem ją uratowała i pomyślała o mnie!

Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam serdecznie droga Aniu!

Ramka jakiś czas leżała i czekała na nadejście mojej weny, no i się doczekała... Zainspirowana twórczością Ity z Jagodowego zagajnika, postanowiłam zrobić z niej wieszak na biżuterie czyli praktyczną dekorację.
Ramkę pomalowałam na biało i lekko przetarłam. Środek wypełniłam siatką hodowlaną, którą pomalowałam na taki sam kolor. Jak widać ramka nie musi służyć tylko do eksponowania zdjęć czy obrazków, u mnie równie dobrze sprawdza się jako miejsce przechowywania ciągle plączących się w zwykłych szkatułkach wisiorów i gubiących swoje pary kolczyków.


Pozdrawiam serdecznie, do niedługiego.... 

środa, 13 czerwca 2012

Łazienka Black & White

Witam serdecznie!
Dziś zapraszam do mojej łazienki - królestwa czerni i bieli. Tą oszczędną kolorystykę przełamałam ciemnoczerwonymi dodatkami. Mam nadzieję, że dzięki temu udało się trochę ożywić wnętrze. Początkowo marzyłam o romantycznej łazience z białymi płytkami przypominającymi deski boazeryjne. Niestety okazały się zbyt kosztowne i trzeba było zmienić plany. W ten sposób powstała bardziej ekonomiczna wersja Black & White.
Na szklanych półkach znajdujących się nad toaletą stoją czarne pudełka, które pierwotnie pełniły funkcje opakowania kupionych przez nas kubków. Obecnie trzymamy w nich przeróżne drobiazgi przydatne w łazience.

W łazience jestem zadowolona z kilku rozwiązań, które może komuś także się przydadzą.
Bardzo lubię kryształowy żyrandol (pamiątka zakupiona z prezentów ślubnych) i lustro (Allegro) umieszczone tradycyjnie nad umywalką. Na jego zakup bardzo długo musiałam namawiać moją drugą połowę, gdyż obawiał się, że lustro jest za wąskie i źle będzie się w nim goliło. Jego obawy były zupełnie nieuzasadnione. Mimo 17-centymetrowej szerokości, bez problemu widać w nim całą twarz. Wydaję mi się, że zarówno lustro jak i żyrandol nadały nieco charakteru mojej niewielkiej łazience.
Z resztą zobaczcie i oceńcie sami:


 
 Zadowolona jestem z zamaskowania gazowego pieca grzewczego, który z przyczyn technicznych musiał znaleźć się w łazience. Wymyśliłam sobie, że najprościej i najekonomiczniej będzie jeśli zakryję to niezbyt piękne urządzenie zasłonką. Obudowywanie pieca szafką też byłoby możliwe, ale wymagało zdecydowanie więcej funduszy. I tak oto we wnęce został zamontowany karnisz, a na nim czarna zasłonka z białymi lamówkami  i przezroczystymi koralikami u dołu. Taśma z koralikami doskonale obciąża materiał, dzięki czemu lepiej się układa i nie porusza pod wpływem niewielkich podmuchów powietrza. Poniżej pieca znajduje się pralka, na której postawiłam czarny kosz wiklinowy, gdzie trzymam ręczniki itp.

























Najnowszym nabytkiem w łazience jest narożny, ikejowski regał, na którym ustawiłam słoiki, do których przesypałam proszek do prania. Podobnie zrobiła też Iloka w marzę więc jestem. W proszek wetknęłam metalowe szufelki za pomocą, których wsypuje go do pralki. Kokardki pomagają mi rozróżnić, w którym pojemniku znajduje się proszek do białego, a w którym do koloru. Ta biała ciecz w karafce to płyn do płukania.




 Na ostatniej półce czekają na swoją kolej białe rolki papieru toaletowego, a żeby im to czekanie urozmaicić owiązałam je czerwonymi wstążkami. Może to i przesada dekorować papier toaletowy, ale czy nie wygląda on uroczo?

I tym optymistycznym akcentem kończę na dziś.

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Salon

Dziś przyszedł czas na salon. Nie jest jeszcze skończony tak jakbym chciała, ale i tak postanowiłam go Wam pokazać. 



Na konsolce stoi kolejny sentymentalny przedmiot, których u mnie nie brakuje - radio po ukochanym dziadku

Kanapa

Bardzo lubię wygodną kanapę, która została wciągnięta do naszego domu przez okno. Tak, tak to nie żart. Dodam, że mieszkam na pierwszym piętrze. Kanapa była za długa, żeby dało się ją w jakikolwiek sposób obrócić na klatce schodowej, więc została już do wyboru tylko "droga powietrzna". Pani sprzedawczyni w sklepie meblowym, w którym ją zakupiłam zapytana czy są jakieś sposoby na takie sytuacje, odpowiedziała: "Czy na pewno chcę tę kanapę, bo oni na to nic nie poradzą". A ja już wtedy wiedziałam, że to właśnie ta kanapa jest tą jedyną. Pani sprzedawczyni dodała jeszcze, że "jedyne co może zrobić to dać namiary na firmę zajmującą się transportem fortepianów, a ci fachowcy uskuteczniają takie metody jak np. wciąganie przedmiotów do domu na pasach". 
Kanapa i firma transportowa polecona przez Panią w sklepie znajdowała się w Warszawie, a ja mieszkam ponad 200 km od stolicy, więc koszty mnie przerosły. Od tego czasu zaczęło się zbieranie pomysłów od wszystkich co w tej sytuacji zrobić. Koncepcje były różne, od wciągania na pasach, przez postawienie rusztowania, po którym wciągnie się kanapę do środka itp. W końcu wpadliśmy na to, żeby wciągnąć mebel do środka linami po długich deskach.
Akcja była niezła, jak siedmiu silnych mężczyzn z grona naszych znajomych i rodziny wciągało obszerną kanapę linami na górę. Wszystkim im jeszcze raz ogromnie DZIĘKUJĘ!!!! Podczas tej skomplikowanej operacji całe okno było wręcz oblepione facetami, wciągającymi mebel do środka. Widok był nieprzeciętny, myślę, że dla naszych sąsiadów również:-) Choć przygotowania do akcji były długie to samo wciąganie trwało chwilę, a ja byłam tak przejęta, że nie zrobiłam ani jednego zdjęcia, pozostały jedynie wspomnienia...
Każdy podczas akcji "KANAPA" starał się jak tylko mógł, więc nie mogło się nie udać. Mebel jak widać na załączonym obrazku jest cały i bezpiecznie stoi w naszym salonie. Gorzej będzie jak przyjdzie mi do głowy wymienić jego tapicerkę...

Ścianę nad kanapą zdobi zegar oraz szydełkowe serwetki, które zafarbowałam w pralce na brązowo farbą Simplicol, a następnie przykleiłam do ściany dwustronną taśmą. Pomysł na taką dekorację zaczerpnęłam z "Mojego Pięknego Domu". Niestety to czasopismo chyba już się nie ukazuje, bo nigdzie nie mogę znaleźć kolejnego numeru.

Przed kanapą stoi indyjska skrzynia służąca za stolik kawowy

Stół

Stół to kolejny zakup na Allegro, podobnie zresztą jak krzesła. Wymyśliłam sobie, że ciekawiej będzie jak każde będzie inne. I tak co jakiś czas zakupuję kolejne. Docelowo wszystkie mają być obite takim samym materiałem jak kanapa. 

Na stole znajduje się kompozycja przykryta kloszem z siatki hodowlanej wg pomysłu Ity z Jagodowego Zagajnika. Sposób na jego wykonanie znajdziecie tutaj.


Na koniec zostawiłam lampy
Jak już wspominałam poprzednio uważam, że taniej i ciekawiej jest robić je samemu niż kupować gotowe w sklepie. W salonie przez długi czas wisiały gołe żarówki. Nie miałam pomysłu co z nimi zrobić, aż pewnego razu buszując po necie trafiłam tutaj czyli na lampę z szydełkowych serwetek i balona. Polecam bardzo takie rozwiązanie, które jest zarazem efektowne i niedrogie. Ja postanowiłam zrobić dwa takie żyrandole. Mniejszy o kulistym kształcie nad stół i większy półkulisty do części wypoczynkowej. Serwetki zakupiłam na miejskim bazarze po 1 zł za sztukę. Do klejenie użyłam wikolu. Całość utrwaliłam jeszcze białym lakierem w sprayu. Żyrandole mają jednak jeden minus - są wrażliwe na ciepło, pod wpływem, którego deformują się. Rozwiązaniem na to są żarówki ledowe, które w przeciwieństwie do zwykłych nie nagrzewają się. Wewnątrz żyrandoli umieściłam dla podtrzymania konstrukcji przezroczyste koła wycięte z denek plastikowych pudełek. Kabel okręciłam białym sznurkiem, a kostkę zamaskowałam kawałkiem koronki. I tak oto pozbyłam się straszących, gołych żarówek. 
Cała konstrukcja ma jeden minus. Pod wypływem ciepła klosze zaczęły się deformować. Dlatego koniecznie stało się zastosowanie żarówek ledowych. Teraz są już one dostępne nawet o bardzo dużych mocach. Do większej przydała się taka, a do mniejszej nieco słabsza czyli taka.




























Mam nadzieję, że miło spędziliście czas czytając tego posta. Jeśli tak, to ciszę się bardzo.
Do następnego.....

Moja kuchnia


 





Postanowiłam, że zacznę od przedstawienia mojej kuchni, bo pomysł na nią powstał na początku. Kuchnia w zamyśle miała być klimatyczna, ciepła i nieco rustykalna. Mam nadzieję, że to się udało.
Oceńcie sami...






Szczególnie jestem dumna z kilku detali:

Po pierwsze z wagi po babci, która jeszcze niedawno, pokryta grubą warstwą rdzy i brudu była trudno rozpoznawalnym obiektem. Znajomy zajmujący się renowacją starych przedmiotów podpowiedział jak ją odnowić. I odtąd zaczęła się żmudna praca. Razem z mężem szlifując ją pieczołowicie metalową szczotką, przywróciliśmy wagę do dawnej świetności. Kocham stare przedmioty, uważam, że w każdym z nich jest zaklęta jakaś indywidualna historia i choćby dlatego trzeba je szanować i cenić. Zawsze cieszy mnie, gdy uda się dać takiej rzeczy drugie życie, bez względu czy jest to zaniedbana kamienica czy stara waga lub zegar.




Po drugie szczególnie cieszę się z karnisza w postaci gałęzi upiłowanej z pobliskiego dębu. Mam nadzieję, że miłośnicy przyrody mi to wybaczą;) Gałąź pozbawiona kory i pomalowana na ciemno stała się nietypowym drążkiem, na którym zawisła babcina firanka. To zdecydowanie tańsze rozwiązanie niż tradycyjny karnisz. Koszt to tylko dwa kołki i wkręty z haczykami na końcu, takimi jak do zawieszenia szafki czy półki. Polecam!



A po trzecie dumna jestem z lampek wiszących nad blatem, które powstały z dzwonków zakupionych w pobliskim sklepie z upominkami. Ogólnie uważam, że ceny lamp są zdecydowanie za wysokie i próbuję je robić sama (o czym pewnie napiszę jeszcze innym razem). Wychodzi mi to z różnymi efektami. Wracając do lampek kuchennych to dzwonki, które miały się nimi stać przewierciliśmy z mężem tak by do środka dało się wprowadzić obsadkę z żarówką i wyprowadzić kabel, który później oplotłam sznurkiem pakowym. Kostki także zamaskowałam sznurkiem, ale nieco grubszym.



A na koniec chciałam jeszcze pokazać nasz miedziany, meksykański zlew. To dość ciekawa sprawa, bo najpierw go sobie wymyśliłam, a potem okazało się, że taki zlew można kupić na Allegro. Na jego pojawienie się w naszym domu czekałam trzy miesiące. No cóż, droga z Meksyku jest dość długa, ale opłacało się poczekać na spełnienie marzenia.
 

Oto on:
 
Mam nadzieję, że spodobała się Wam moja kuchnia, a może komuś przyda się jakiś z moich pomysłów. Byłoby mi niezmiernie miło.

p.s. Ponieważ jestem początkującą blogowiczką, każdy komentarz będzie dla mnie ogromną radością!